wtorek, 3 lipca 2012

[7] "Nienawiść jest siłą przyciągającą, tak jak miłość."


  Piątkowy poranek był wyjątkowo słoneczny. Wyszłam z domu i zamknąwszy drzwi na klucz rozejrzałam się po zadbanym ogrodzie, po czym westchnęłam ciężko i energicznym krokiem podeszłam do taksówki czekającej na ulicy. 
  - Na King’s Cross proszę - powiedziałam do czarnowłosego kierowcy, który przyglądał mi się we wstecznym lusterku.
   Nieco speszona jego wzrokiem poprawiłam białą, zwiewną bluzeczkę spiętą w talii cienkim brązowym paskiem i oparłam czoło o zimną szybę samochodu, z uśmiechem na twarzy powracając do wspomnień...

~*~

   Po raz kolejny dzisiejszego przedpołudnia pochyliłem się nad stosem dokumentów piętrzących się na moim biurku, by po chwili wyprostować się i ogarnąć spojrzeniem pokój. Coś mnie niepokoiło. Jęknąłem, słysząc śmiech niejakiego nadętego pana Pottera dobiegający z korytarza. Oznaczało to tylko jedno... Drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanął wysoki mężczyzna, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
  - Draco!
   Uniosłem brwi, w oczekiwaniu na jakąś dalszą myśl byłego Gryfona, ale się nie doczekałem.
  - Potter, jeśli nie masz mi do powiedzenia nic ciekawego, to proszę cię bardzo, weź mi sprzed oczu tę swoją rozczochraną łepetynę, bo jestem ODROBINĘ zajęty - warknąłem, gniotąc w dłoni kartkę papieru i rzucając zwitek do kosza.
  - Oj, Draco, Draco... - Mężczyzna westchnął teatralnie i opadł na fotel ustawiony przed moim biurkiem. - Myślałem, że podjąłeś się pracy aurora po to, by pracować w terenie. A ty tu sobie przesiadujesz w gabinecie i...
  - Potter, przymknij się! - odpowiedziałem, podnosząc głos. - Nie masz pojęcia o czym mówisz! 
   Czarnowłosy spojrzał na mnie z zaciekawieniem i wiedziałem już, że nie ma teraz odwrotu, bo ten pieprzony bohater od siedmiu boleści nie da mi spokoju, dopóki nie powiem mu wszystkiego, co wiem.
  - Nasze, jakże kochane, ministerstwo magii podjęło się organizacji czegoś, co dawno już powinno zostać uznane za rozdział zamknięty...

~*~

   Nigdy jeszcze nie widziałam peronu numer 9 i 3/4 równie pustego, jak dziś. Na szynach stał pociąg i, nie licząc staruszki sprzedającej słodycze, nikogo więcej tu nie było. Byłam z tego faktu zadowolona; nie bardzo uśmiechało mi się bycie wytykaną palcami. A wiedziałam, że tak by było - w końcu dorosły czarodziej z kufrem wsiadający do pociągu jadącego do Hogwartu? 
   Jasne, że mogłam się teleportować, ale nie chciałam. Pragnęłam poczuć tę radość i wolność kryjącą się w podróży do miejsca, które kochałam. 

   Dobre pół godziny po tym, jak zajęłam miejsce w jednym z przedziałów na końcu pociągu, na peronie zaczęli pojawiać się pierwsi uczniowie z rodzicami. Przyglądałam się z uśmiechem, jak chłopcy i dziewczęta rozmawiają, śmieją się i żegnają ze swymi opiekunami. Jeszcze zupełnie nie tak dawno i ja żegnałam się tutaj ze swoimi rodzicami, to ja wsiadałam do tego pociągu z Harrym i Ronem. 
   Starsi uczniowie, którzy chcieli jak najszybciej pozbyć się rodziców i przechodzili właśnie korytarzem, zaglądali do mojego przedziału, wyraźnie zdziwieni pojawieniem się młodej kobiety w Ekspresie Londyn-Hogwart. Niezrażona ciekawskimi spojrzeniami sięgnęłam do kufra, skąd wyjęłam wysłużoną już Historię Hogwartu i dałam się pochłonąć lekturze.

~*~

      Przyglądałem się w milczeniu twarzy Pottera, która robiła się z sekundy na sekundę coraz bardziej czerwona, aż w końcu Chłopiec, Który się Przejadł, czy jak to tam szło, wyglądał jak wielki burak z czarną kępką włosów.
  - Słucham? - warknął, zaciskając pięści.
   W sumie trudno mu się dziwić: kilka lat temu to on był główną atrakcją tego całego gówna, jakie miałem nieszczęście oglądać, ale przecież to ja teraz mam za to odpowiadać. Do jasnej cholery, nie mogli wziąć kogoś, komu by ta robota pasowała? Jestem byłym śmierciożercą, aktualnym aurorem i nie mam najmniejszej ochoty babrać się w takim bagnie!
  - Słucham?! - powtórzył głośniej.
  - Potter, błagam cię, nie piszcz jak dziewczynka na koncercie Fatalnych Jędz, to nie przystoi. Poza tym...
  - Malfoy.
   Spojrzenie moich szarych oczu przeniosło się z wielkiego łba Pottera na twarz czarnoskórego mężczyzny stojącego w drzwiach mojego gabinetu.
  - Ministrze?
  - Malfoy, zmiana planów.
  Uniosłem w brwi w dziwieniu, a na moich ustach pojawił się cień tryumfującego uśmiechu, który tak strasznie wszystkich irytował. Czyżbym wygrał tę walkę i ministerstwo wycofało się z tej jakże "bezpiecznej" gry?
  - Potrzebują cię tam już teraz...
   Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, ale Kingsley jedynie machnął ręką, uciszając mnie.
  - Mógłbyś się teleportować, ale profesor McGonagall rozszerzyła zaklęcie uniemożliwiające aportację i deportację na wszystko w pobliżu Hogwartu. 
  - Więc jak mam się tam dostać? - spytałem, siląc się na uprzejmy ton. 
  - A jak myślisz, Malfoy?
   Och, już wiem dlaczego ludzi irytuje tryumfujący uśmiech. Niech to Salazar pochłonie!

~*~

   Niski, rudowłosy  chłopczyk wtaszczył po kilku próbach kufer do pociągu i wiedziałam już, że za chwilę ruszymy. Obserwowałam przez chwilę rodziców tych dzieci, stojących na peronie, machających, ukradkiem wycierających łzy. Po chwili jednak odwróciłam wzrok od szyby i ponownie skupiłam się na lekturze. Pociągiem szarpnęło, z lokomotywy buchła para i usłyszałam radosne okrzyki uczniów. 
  - Hej, hej! Ciszej tam! - zawołał jeden ze starszych uczniów, przechodząc obok mojego przedziału.
   Uśmiechnęłam się pod nosem, przymykając oczy. Cudownie było znów poczuć tę atmosferę... Jeden z pierwszoroczniaków, przechodząc przez korytarz, mruczał coś pod nosem, wyraźnie niezadowolony z tego, że zwrócono mu uwagę. 
   Przenikliwy pisk hamulców przeszył moje uszy. Pociąg gwałtownie zatrzymał się, wyrzucając mnie z siedzenia. Książka, którą trzymałam na kolanach spadła na podłogę. 
  - Co się dzieje?
  - Dlaczego się zatrzymaliśmy?
  - Co jest grane?
   Uczniowie wychodzili na korytarz, zupełnie zdezorientowani. Młodsze roczniki wyglądały na przestraszone, starsze - tylko na zaniepokojone. Zupełnie jak ja, bo myślami wróciłam do swego trzeciego roku na Hogwarcie, gdy podczas podróży "odwiedzili" nas dementorzy. Wyciągnęłam różdżkę z kieszeni spodni i uniosłam ją w górę, gotowa do szybkiej reakcji. Grupka siódmoklasistów spojrzała na mnie nieco zdziwiona, ale po chwili i w ich dłoniach pojawiły się różdżki. Staliśmy w oczekiwaniu. Gdy drzwi jednego z wagonów otworzyły się z cichym trzaskiem przesunęłam się do przodu, czując, jak mięśnie naprężają się.
  - Cholera jasna. Niech piekło pochłonie Kingsleya i całe to cholerne ministerstwo magii! 
   Omal nie zemdlałam, słysząc ten, jakże znajomy, głos pełen irytacji i złości. Na korytarzu pojawił się wysoki blondyn, trzymając w dłoni małą czarną walizeczkę. Skupiony był na zapinaniu guzików marynarki i nawet nie zwrócił uwagi na zamieszenia, jakie spowodował. 
  - Na Merlina, czy wam już zupełnie odbiło?! - warknął, zauważając z dziesięć różdżek wycelowanych wprost w niego. - No nie, Granger, napuściłaś na mnie małolatów? Tego bym się po tobie nie spodziewał...

~*~

  - Na Gryzeldę... - Ginevra Weasley opadła na tapczan, wyraźnie pod wrażeniem informacji, którą właśnie przekazał jej czarnowłosy mężczyzna. - I... oni naprawdę... Naprawdę chcą to przywrócić? 
  - Już to zrobili - odparł Potter, wzruszając ramionami. - Nic na to nie poradzę. Możemy mieć tylko nadzieję, że tym razem naprawdę będzie bezpieczniej.
  - Tak, ale...
  - Wiem, Ginny.
   Między dwojgiem młodzieńców zapadła cisza, w czasie której każde z nich myślało o tym samym: a co, jeśli to wciąż nie jest bezpieczne? Brązowe oczy kobiety błądziły po jasnym, przyjaznym pomieszczeniu, najwyraźniej nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia. To wszystko było jedną wielką pomyłką.
  - Jest coś jeszcze - odezwał się Harry, spoglądając na swą dziewczynę z lekkim uśmiechem na twarzy.
  - Mam nadzieję, że to nic gorszego - odparła Ginny, kładąc głowę na oparciu mebla.
  - Nie, to w sumie całkiem zabawne. Choć... No, może nie dla wszystkich.
  - Wydusisz to z siebie? - spytała, teraz już zainteresowana.
  - Wiesz, że Hermiona dostała pracę w Hogwarcie?
  - Harry, jeżeli chcesz mnie informować o czymś, co już wiem, to...
   Dziewczyna przewróciła oczami i założyła nogę na nogę, nerwowo ruszając stopą. Nigdy nie była zanadto cierpliwa, a jej chłopak uwielbiał to wykorzystywać. Widząc ten jego szlemowski uśmiech miała ochotę rzucić w niego czymś, ale, niestety, nie miała nic pod ręką.
  - No widzisz, w związku z tym wszystkim, co ci właśnie powiedziałem... - Potter przeczesał włosy palcami, po raz kolejny przerywając na chwilę. - No to właśnie Draco Malfoy wsiada do pociągu Hogwart-Londyn.
  - CO?! 
   Ginny wpatrywała się przez chwilę w zielone oczy Harry'ego, jakby chcąc doszukać się w nich figlarnych błysków, które znaczyłyby, że chłopak kłamie. Ale, nie dostrzegwszy niczego takiego wybuchła śmiechem, zarażając tym samym Pottera.
   Uspokoiwszy oddech i otarłszy łzy, spojrzała na swego chłopaka, masując żebra.
  - Jeśli nie pozabijają się w tym pociągu to będzie cud.  

                        ~*~

  - Co tutaj robisz, Malfoy? 
   Przyglądałam się z niechęcią, jak blondyn odkłada swoją torbę na górną półkę bagażową po czym, obrócił się w moją stronę, z wyraźnym ironicznym uśmiechem na twarzy. 
  - Granger, gdybyś nie widziała, właśnie jadę do Hogwartu. Zupełnie jak ty.
   Zacisnęłam zęby, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mogłabym ewentualnie później żałować. 
  - A po co jedziesz do Hogwartu? - spytałam, siląc się na grzeczność.
  - Ciekawość zżera, co? Ale wiesz, Granger, jakoś nie czuję potrzeby tłumaczenia się. Zwłaszcza przed tobą, także... - Szelmowski uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy, wzruszając ramionami, rozłożył bezradnie ręce. 
  - A dlaczego musisz siedzieć w moim przedziale? - Moja złość i irytacja wzrastała z każdą sekundą, w przeciągu której byłam narażona na przebywanie w towarzystwie tego byłego Ślizgona.
   Kilkoro uczniów, przechodzących korytarzem zaglądało z zaciekawieniem do przedziału przez otwarte drzwi, wyraźnie chcąc podsłuchać naszą wymianę zdań. Machnęłam różdżką, a szklane drzwi zatrzasnęły się z cichym trzaskiem tuż przed nosem dziewczyny, która wyglądała na nie wiecęj niż trzynaście lat. 
  - Czyżbyś go wynajęła? - Wyglądał na szczerze zdziwionego. - Jakoś nie widziałem na drzwiach karteczki z informacją: "zarezerwowane"...
   Nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Wzrok jego szarych oczu przeszywał mnie na wylot, arogancki uśmiech doprowadzał do szału. Zrobiło mi się gorąco i duszno, a obecność tego osobnika w przedziale jedynie potęgowała te odczucia. 
   - Och, skończ - warknęłam i opadłam na siedzenie, rozglądając się za "Historią Hogwartu", której nijak nie mogłam znaleźć. 
   Pociąg nabrał ponownie szybkości, a ja miałam chytry plan, który skupiał się głównie na tym, by udawać, że nie ma tutaj kogoś takiego jak Draco Malfoy. Nadzieja na to, że plan powiedzie się przynajmniej do końca tej podróży prysnął niczym bańka mydlana, gdy ciszę przerwało pytanie:
  - Tego szukasz?
    Chcąc nie chcąc musiałam zareagować - ach ta moja ciekawość!, przez co mój plan zakończył się równie szybko, jak się zaczął. Niechętnie spojrzałam w stronę byłego Ślizgona, który przeglądał z wygórowanym zainteresowaniem moją, wysłużoną już, książkę.
  - Oddaj to, Malfoy.
  - Naprawdę, Granger... Nie sądziłem, że jesteś taka sentymentalna. Ile razy już to przeczytałaś? Sto?
   Uznałam, że to pytanie nie zasługuje na odpowiedź i wstałam z miejsca. Stojąc przed Draconem, który rozparł się wygodnie na siedzeniu, wyciągnęłam rękę w jego kierunku, czekając niecierpliwie, aż w końcu raczy skończyć te dziecinne gierki i odda mi moją własność. 
  - Długo będę czekać? - spytałam w końcu, gdy zdałam sobie sprawę, że Malfoy nie ma zamiaru tak łatwo odpuścić.
   Zaczynałam się nawet zastanawiać, czy jakimś cudem nie cofnęłam się w czasie. Bo czy naprawdę, nawet w dorosłym życiu, Malfoy musi zachowywać się jak rozwydrzone dziecko?! Co, znowu jestem szesnastoletnią uczennicą Hogwartu? 
   - Wystarczyło poprosić... - mruknął w końcu, oddając mi książkę.
   Zaskoczona swoim zwycięstwem odwróciłam się na pięcie i dostrzegłam, co tak rozproszyło uwagę mojego, niechcianego, towarzysza podróży. Odwiedziła nas staruszka z wózkiem słodyczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz