środa, 1 sierpnia 2012

[16] "Nienawiść jest siłą przyciągającą, tak jak miłość."

   Stałem przed Wielką Salą, wpatrując się w srebrny zegarek na nadgarstku. Nie spodziewałem się prezentu od Granger i to w dodatku tak gustownego, ale teraz zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem, zakładając go. Uczennice, które schodziły właśnie na śniadanie spoglądały na mnie zalotnie, więc wreszcie postanowiłem wejść do środka, zostawiając w spokoju zegarek.
   Tak jak zawsze na święta w Wielkiej Sali pojawiły się olbrzymie choinki ozdobione złotymi bombkami. Ze sklepienia opadały płatki śniegu, które roztapiały się i znikały, nim jeszcze dotknęły podłogi. Przy stole nauczycielskim siedziała już Hermiona, pochylona nad gazetą i kubkiem parującej herbaty. Mijając stół Gryfonów usłyszałem Prawie Bezgłowego Nicka, który wraz z kilkorgiem pierwszoklasistów wyśpiewywał kolędy.
   Siadając, zerknąłem na nadgarstek Granger, ale nie miała bransoletki, którą jej podarowałem. Skrzywiłem się nieznacznie, żałując, że założyłem ten cholerny zegarek. Nie powiedziała nic, nie podniosła nawet głowy, więc ja też milczałem. W pośpiechu zjadłem grzankę, popiłem ją czarną kawą i już miałem odchodzić, gdy brązowowłosa uniosła głowę i spojrzała na mnie.
   - O której chcesz się spotkać?
   - Słucham? - spytałem, zaskoczony.
   - Przed konkursem - odpowiedziała, unosząc brwi.
   - Ach, to... Nie wiem, spotkamy się w Sali Wejściowej. - Wzruszyłem ramionami, starając się ukryć zakłopotanie. Odsunąłem krzesło i wstałem, podrzucając w dłoni jabłko. - Denerwujesz się? - spytałem, zerkając na nią przez ramię.
   - Ani trochę - skłamała. 

~*~

   Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam tak zwyczajnie i pospolicie. Westchnęłam, przypominając sobie profesor z Beauxbatons i z Durmstrangu, które właśnie przybyły na konkurs tańca. Przy nich wydawałam się być niczym.
   - Och, skończ, Hermiono - mruknęłam do siebie, odwracając się na pięcie.
   Na półce ustawione rzędami były zdjęcia najbliższych mi osób. Rodziców, Freda, Harry'ego i Ginny, Rona, państwa Weasley'ów, Hagrida... Fred odgarniał z czoła rude włosy i śmiał się, a jego uśmiech był tylko dla mnie. Harry i Ginny stali, objęci i wpatrzeni w siebie. Ron z przerażeniem w oczach przeglądał podręcznik do transmutacji, rodzice siedzili na kanapie, jako jedyni nieruchomo. Państwo Weasley stali przed Norą w otoczeniu kur i gnomów, z radosnymi uśmiechami na twarzach. Już słyszałam przy uchu rozbawiony głos Freda: Hermiono, jesteś naprawdę idiotką. Jesteś cudowna, wiesz?
   Uśmiechnęłam się i sięgnęłam do szafy, wyjmując sukienkę zakupioną specjalnie na potrzeby konkursu. Zacisnęłam wargi, żałując, że żadna z tych osób ze zdjęć nie zobaczy mnie teraz, cudownie wystrojonej. Chwilę później zniknęłam w łazience.

   Kropelki wody z mokrych włosów spływały na nagie ciało, powodując dreszcze. Jednym zaklęciem wysuszyłam włosy, a drugim sprawiłam, że lekkie loki opadały mi na ramiona. Przywołałam z łazienki kosmetyki, których właściwie nigdy nie używałam i niezdarnie zaczęłam nakładać je na twarz. Parsknęłam śmiechem, widząc swoje odbicie - odcień twarzy różnił się od barwy mojej skóry, czerwona pomadka pojawiła się na białych zębach, a kreski nad oczami wyglądały jak drugie brwi. Starłam całe to świństwo chusteczką i sięgnęłam po sukienkę. Satynowy materiał ślizgał się w dłoniach, a beżowy kolor powodował, że moje czekoladowe oczy błyszczały. Założyłam ją szybko na nagie ciało, przeglądając się w lustrze. Odsłonięte ramiona, wcięcie w talii i lekko rozszerzany dół, który, obszyty koronką. kończył się prawie przy ziemi. Założyłam niewygodne buty i szybkimi ruchami nałożyłam tusz i błyszczyk, palcami poprawiłam grzywkę i zeszłam na dół.
   Draco już na mnie czekał. Stał tyłem, z rękoma zaplecionymi z tyłu w gustownym czarnym smokingu, w pewnym oddaleniu od dwóch pozostałych par. Zeszłam ostrożnie, omijajac schodek-pułapkę i stanęłam za nim, kładąc dłoń na jego ramieniu. Bransoletka, którą dostałam w prezencie zabłyszczała wesoło w miękkim świetle świec.
   Odwrócił się i uśmiechnął się, zerkajac na mój nadgarstek. Zdziwiłam się, bo był to uśmiech prawdziwy. Spojrzałam na podłogę, zakłopotana.
   - Nie denerwuj się - rzucił luźno, opierając się o ścianę.
   Zacisnęłam dłonie w pięści, starając się uspokoić oddech, ale na niewiele się to zdało. Uczniowie powoli zaczęli się schodzić, więc przeszliśmy do Wielkiej Sali, gdzie na miejscu stołu nauczycielskiego pojawił się parkiet. Malfoy zacisnął palce na moim łokciu i zaprowadził mnie do niewielkiej salki przylegającej do jadalni, gdzie mieliśmy czekać na swoją kolej.
   - Nigdy nie zastanawiałaś się nad tym, dlaczego tak dobrze tańczę? - spytał, przełamując milczenie.
   - Malfoy, myślisz, że nie mam co robić, tylko myśleć o tobie? - warknęłam poirytowana.
   - Myślę, że na mnie lecisz - odparł, uśmiechając się szelmowsko.
   - W takim razie lepiej nie myśl.

   - Nie wygramy. Nie mamy szans... - Chodziłam nerwowo to w jedną, to w drugą stronę, kątem oka obserwując tańczącą parę z Durmstrangu.
   - Uspokój się, Granger... - Pewność siebie bijąca od Malfoya powinna mnie uspokoić, ale działała na mnie jak płachta na byka. - Kto ci powiedział, że mamy wygrać? - prychnął. - Szanowna pani dyrektor kazała nam tylko wystąpić.
   - Ja mówię, że mamy wygrać, Malfoy - warknęłam, obrzucając go złowrogim spojrzeniem.
   - Ty czy twoja cholerna ambicja? - spytał, unosząc brew.
   Nie odpowiedziałam na jego zaczepkę - byłam zbyt zdenerwowana. Obserwując, jak dyrektorzy szkół przyznają punkty profesorom Durmstrangu i jak na scenę wchodzą reprezentanci Beauxbatons moje nadzieje na wygraną malały z każdą sekundą.
   - Nie martw się, Granger. - Usłyszałam tuż przy swoim uchu.
   Drgnęłam, czując ciepło jego ciała, dotyk dłoni na moich nagich ramionach. Był zdecydowanie za blisko. Objął mnie, bawiąc się maleńkimi słoneczkami na mojej bransoletce. Stał tak blisko, że opierałam się o jego klatkę piersiową, czułam jak oddycha. Przymknęłam oczy, wdychając jego zapach, a pachniał papierosami i whisky, palonym cukrem i kawą. Ta kombinacja sprawiła, że serce zabiło mi szybciej.
   - Mamy coś, czego oni nie mają... - przerwał, jakby oczekując, że zapytam o co mu chodzi. Nie zapytałam. - Chemię.
   Wychodząc na parkiet wyczarowany przez profesor McGonagall czułam, jak opuszcza mnie trema i zdenerwowanie. Światła lamp oślepiały mnie, ale zdecydowanie wolałam to, niż czuć na sobie wzrok ponad setki uczniów. Zupełnie poddałam się Malfoyowi, który sprawnym ruchem zmusił mnie, do zrobienia zgrabnego piruetu, po czym przyciągnął mnie do siebie, czekając w skupieniu na pierwsze takty muzyki.
   - Kocham cię - szepnął mi wprost do ucha.
   Byłam w szoku, nie wiedziałam co powiedzieć, ale nie musiałam nic mówić, bo wreszcie po pomieszczeniu rozniósł się pierwszy dźwięk piosenki.
   I rozpoczeliśmy najpiękniejszy taniec w moim życiu.
   Po raz pierwszy wszystko wychodziło nam tak, jak powinno. Nie było żadnych potknięć i niedociągnięć, które pojawiały się podczas prób. Teraz istniał jedynie on. Jego arogancki uśmiech, szare, zimne oczy. Pozwoliłam mu się prowadzić, poddałam się zupełnie jego woli, zbyt obezwładniona tym, co właśnie mi powiedział. Nie byłam pewna jego uczuć, wiedziałam jednak, że byłby to zbyt okrutny żart. Nawet jak na niego. Gdy ostatni takt melodii unosił się jeszcze w zupełnej ciszy otaczających nas ludzi, Malfoy przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Czułam, jak jego klatka piersiowa unosi się gwałtownie, gdy jego ciepły oddech owiewał moją zaczerwienioną twarz. Przymknęłam oczy, czując, jak płonę pod jego spojrzeniem.
   - A nie mówiłem, że mamy chemię? - szepnął, gdy w Wielkiej Sali wybuchły oklaski. - Kurczę, ja to umiem zbajerować dziewczynę - dodał z satysfakcją.

   Uśmiechnąłem się szelmowsko, kłaniając publiczności. Wyszło znakomicie, zupełnie tak, jak miało wyjść. Granger stała obok mnie, oniemiała. Spojrzałem na nią i w orzechowych oczach dostrzegłem łzy. Przełknęła głośno ślinę i zeszła ze sceny, znikając za bocznymi drzwiami. Zbiegłem za nią i znalazłem ją przy kominku, gdzie ściągnęła buty i rzuciła je w kąt, nie zważając na zainteresowanie w oczach profesorów z dwóch pozostałych szkół. Wolnym krokiem podszedłem do niej. Nie sądziłem, że uwierzy w to, co powiedziałem. Otworzyłem usta, ale zabrakło mi słów. Chciałem ją wyśmiać, ale nie byłem do tego zdolny. Wstała i odwróciła się, zaskoczona moim widokiem. Nie płakała. Uniosła wyzywająco podbródek i minęła mnie, nic nie mówiąc.
   Wróciłem do Wielkiej Sali, gdzie młodzież bawiła się w najlepsze. Nowy zespół, Czarne Wiedźmy, grały na scenie, zarzucając długimi włosami. Hagrid i Olimpia tańczyli, nie zważając na przerażenie w oczach uczniów. McGonagall siedziała przy stole, popijąc czerwone wino; na mój widok uśmiechnęła się z zadowoleniem.
   Potarłem czoło, zaskoczony. Nie spodziewałem się takiego mętliku w głowie. Nie miałem już ochoty na zabawę. Wyminąłem dwie siódmoklasistki w wyzywających sukienkach i wspiąłem się po schodach. Wchodząc do pokoju automatycznie ruszyłem w kierunku barku, skąd wyjąłem ostatnią butelkę whisky i pociągnąłem z niej, odkładajac na bok czystą szklankę. Alkohol uderzył mi do głowy.
   Chwilę później ktoś zapukał cicho do drzwi, które otworzyły się z cichym trzaskiem i do środka weszła Granger. Przyglądałem się z jej z zaskoczeniem, przywołując na twarz ironiczny uśmiech. Nie powiedziała nic, podeszła do okna i stała tak, w milczeniu, a ja starałem się ukryć to, jak bardzo wstrząsnęło mnie jej zachowanie.

~*~

   W milczeniu obserwowałam lśniącą w zachodzącym słońcu taflę jeziora. Ciszę zakłócały jedynie odległe okrzyki patków z Zakazanego Lasu, ale żadne z nas nie zwracało na to uwagi. Powoli odwróciłam się od okna, przyglądając się tym, jakże dobrze mi znanym, arytystokratycznym rysom, tym iskierkom w szarych oczach, od których wręcz biło zadowolenie.
   - Kim jesteś? - szepnęłam, obejmując się ramionami. - Co ma w duszy Draco Malfoy?
   Jego bladą twarz rozjaśnił rozbawiony uśmiech.
   - W duszy? - zaśmiał się, unosząc brwi. - W duszy? - powtórzył.
   - Co czujesz? - spytałam, podchodząc do niego bliżej.
   Satynowa suknia, którą miałam założoną na potrzeby występu, szeleściła cicho przy każdym kroku, a zimny materiał powodował gęsią skórkę. Patrzyłam na niego, chcąc wyczytać z tych zimnych oczu jakiekolwiek uczucie, jakikolwiek znak, że to, co powiedział mi na scenie jest prawdą.
   - Smutek?
   - Nic nowego. - Wzruszył ramionami, wyraźnie zaintrygowany.
   - Szczęście...?
   Milczał.
   - Zazdrość? - Szłam powoli w jego kierunku, a on cofał się, zafrasowany.
   - Zazdrość? - Uniósł brwi, zaskoczony. - Potter - odparł natychmiast, tak, jakby miał odpowiedź kto kojarzy mu się z danym uczuciem.
   - Złość? - Oddychałam coraz szybciej, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
   - Złość... Mój ojciec. - Dotknął plecami ścian swego pokoju i patrzył na mnie, wyraźnie zaniepokojony.
   - Miłość? - spytałam, drżącym ze zdenerwowania głosem.
   Zaśmiał się. Najpierw cicho, potem coraz głośniej i głośniej. Jego różowe usta wygięły się w ironicznym uśmiechu i przypominał mi teraz tego samego Dracona Malfoya, Ślizgona i arystokratę, wroga szlam i mugoli.
   - Już samo to słowo mnie obraża - powiedział. - Nie znam miłości, Granger.
   Odwróciłam wzrok, zagubiona. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc milczałam, a ta cisza zdawała mi się ciągnąć w nieskończoność. Rok, dwa lata, trzy... Uważne spojrzenie jego szarych oczu spoczywało na mnie, a ja nie ruszałam się z miejsca, milczałam. Pięć, sześć...
   - Myślę, że zaznałeś miłości. Kiedyś - powiedziałam cicho, zachrypniętym głosem. - Musiałeś czuć coś do czegoś... Do kogoś.
   Pokręcił z niedowierzaniem głową i wolnym krokiem podszedł do mnie. Poczułam zapach jego skóry, ciepło bijące z jego ciała. Pochylił się nade mną i wyszeptał:
   - Nigdy.
   Cofnął się. Błądziłam wzrokiem po jego twarzy, chcąc doszukać się czegoś, co pozwoliłoby mi nie wierzyć w jego słowa, ale te usta wygięte w pół uśmiechu, lekko zmrużone oczy same dały mi odpowiedź.
   Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę, prychając cicho. Głupia i naiwna Granger. Było mi się żal. Tak strasznie żal... Zupełnie nie rozumiałam, jak mogłam mu uwierzyć. I to właśnie jemu, Malfoyowi!

   - Nienawidzę cię - powiedziała.
   Byłem w szoku. Słyszałem to już tyle razy. Od niej i od innych przygodnych kobiet. Byłem w szoku, bo po raz pierwszy ktoś to powiedział - nie wykrzyczał. Bo po raz pierwszy ktoś, mówiąc te słowa, miał łzy w oczach. Wpatrywałem się w milczeniu w jej drżące usta, czekając, aż w końcu kryształowa łza spłynie po rumianym policzku. Nie byłem zdolny do tego, by cokolwiek powiedzieć. Nie sądziłem, że jest ona tak naiwna i głupia, by uwierzyć w to, co jej powiedziałem. Ja? Ja miałbym kochać Granger? Przecież ona...
   Odwróciła się na pięcie i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi. Zero krzyku, zero hałasu. Tylko ten zawód...

17 komentarzy:

  1. Nooo, nie tego sie spodziewalam po tym balu. Czuje niedosyt szczerze mowiac. Masz tam bledy przy opisie sukienki :) C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Niestety, nie mogę zadowolić wszystkich. Myślę, że większość nie tego się spodziewała, ale ja jestem zadowolona. Jeśli chodzi o błędy, to zauważyłam tylko kropkę zamiast przecinka, więc byłabym wdzięczna za podanie szczegółów. ; )

      Usuń
  2. Hejj :) Moglabym być informowana o nowych notach? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że możesz - wpisz się tylko w Subskrypcji! ; )

      Usuń
    2. Że gdzie?! 0.o ;D

      Usuń
  3. Okej, muszę przyznać, że porwałaś mnie tym rozdziałem bardziej, niż się spodziewałam ;D Trochę mnie zwiodłaś, już myślałam, że wszystko się będzie między nimi układać cudownie po tych wzajemnych prezentach. Stwierdziłam, że szesnasty rozdział to dość wiarygodne miejsce, żeby uwierzyć, że naprawdę się do siebie zbliżają i dałam się oczarować urokowi początku, najpierw z tymi prezentami, że je sobie oboje dali, że Draco założył, że Hermiona nie, ale później założyła... Mimo wszystko pofatygowali się jednak po te prezenty, mimo wszystko zwrócili na nie uwagę. Następnie sam konkurs - cóż, wiadomo, że taniec i piękne suknie same z siebie mają w sobie "to coś". W dodatku to wyznanie rzekomej miłości... Nie da się ukryć, chemia była, czuć ją było przez monitor, ten ładunek emocjonalny tej sceny, oszołomienie Hermiony... A potem paf, czar pryska, jedno zdanie Malfoya i złudzenia się rozwiewają - tak, bo ja też dałam się zwieść, nie sądziłam, że posunąłby się do TAKIEGO chwytu ot tak. Ale to dobrze, dobrze, to wzbogaca akcję, w ten sposób robi się ciekawiej. A na koniec ta rozmowa... interesująco pomyślana, nie jakieś krzyki i oskarżenia, tylko te kolejne uczucia wymienione... Tak... inaczej ^^ No i mam wrażenie, że Draco to jednak trochę ruszyło, może nie żeby od razu rzucać się na kolana i przepraszać, ale jakieś zaskoczenie jej reakcją, jakaś refleksja, że może przesadził... Cóż, po takim incydencie chyba trudno będzie im się do siebie jakoś zbliżyć.
    I napisane też ładnie, bardzo ładnie, z tą nutką czaru, która pozwoliła mi naprawdę wczuć się w sytuację. Czy idealnie? No, to może jeszcze nie, może mogłoby być troszkę dłużej... I zgrzyty drobne się zdarzały, nie wynotowywałam ich ani nic, ale na przykład...
    "Bo po raz pierwszy ktoś, mówiąc te słowa, miał łzy w oczach. Wpatrywałem się w milczeniu w jej drżące usta, czekając, aż w końcu kryształowa łza spłynie po rumianym policzku." - powtórzenie łzy, a swoją drogą "kryształowa łza" to takie trochę niefortunne sformułowanie, takie... przesadnie podniosłe jak na mój gust ;P
    "- Ani trochę - skłamała" - to mnie trochę zastanowiło, bo skąd w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia Dracona taka pewność odnośnie stanu ducha Hermiony? Uznał to za takie oczywiste...? Mógł tak przypuszczać, ale stwierdzać z taką pewnością to raczej narrator wszechwiedzący lub sama Hermiona.
    "państwa Weasley'ów" - zbędny apostrof, to ta sama sytuacja co "Malfoy"
    No, jeszcze parę drobnych zgrzytów może by się znalazło, ale ogólne wrażenie świetne, możliwe nawet, że to Twój najlepszy dotychczasowy rozdział ;>
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, no i, skleroza jedna zapomniałam: śliczniasty szablon *.* Choć jeszcze lepiej byłoby, gdyby te szare paski tak się nie urywały znienacka, tylko ciągnęły konsekwentnie do samego końca ^^
      A jak już tak piszę, to dodam jeszcze, że scena z próbą makijażu Hermiony zgrabnie Ci wyszła, wszystkie te niedociągnięcia rzeczywiście pasujące i tak jakoś... zabawnie wyszło ^^
      Już znikam, zanim mi się jeszcze dziesięć kolejnych rzeczy do dodania przypomni xd

      Usuń
    2. Och, wiem, że wiele osób było pewne, że po tym balu Hermiona i Draco padną sobie w ramiona, ale nie... Nie tego chciałam. Za to pokazałam, że Draco aż tak bardzo się nie zmienił; wciąż jest sprytny i robi wszystko, żeby osiągnąć swój cel. A Hermiona zrobiła się silniejsza i nie płacze za każdym razem, gdy zostaje skrzywdzona.
      Cieszę się, że podobała Ci się rozmowa - wiele osób zarzuca mi, że wyszła nieco nierealnie. Mi się podoba - pokazuje dojrzałych ludzi i jest inna niż wszystkie, ale fakt - pisałam ją po oglądnięciu bajki, więc... ; )
      Dziękuję za wymienienie błędów - z apostrofami zawsze mam problem... Poprawię je przy najbliższej okazji.
      Cieszę się, że podoba się szablon. Co do szarych pasków - wciąż próbuję dojść do tego, jak to zrobić...

      Usuń
    3. I bardzo dobrze, pośpiech i przewidywalność to duży błąd... właściwie w każdym typie opowiadania. A w Dramione, które z definicji coś przewidywalnego w sobie ma, każde zaskoczenie jest na wagę złota ^^ A bohaterowie potrzebują czasu, żeby się w jakimś zmienić i ze stanu wrogowie przejść do cieplejszych uczuć ^^
      Rozmowa ma w sobie mnóstwo uroku, jest taka... niekonwencjonalna. Idealnie wpasowuje się w ten rozdział ;D
      Kwestie apostrofów miałam bardzo dobrze wyjaśnioną w takim dodatku do słownika ortograficznego, z tego głównie korzystałam w razie wątpliwości, ale jestem pewna, że podobne materiały można znaleźć w otchłaniach internetu ;)Generalnie w kwestii "y" na końcu wygląda to tak, że apostrofu nie stosujemy, jeśli poprzedza ją samogłoska (jak w przypadku Malfoya czy Weasleyów), a używamy go, jeśli "y" poprzedza spółgłoska (jak w przypadku Harry'ego) ;)
      Hm, na blogspota przeniosłam się dopiero niedawno i sama wstawiłam szablon tylko dlatego, że korzystałam z pewnej bardzo szczegółowej instrukcji. Wydaje mi się, że gdybyś załadowałą jako tło obrazek z tym szarym po bokach i niebieskim w środku, dopasowała odpowiednio ustawienia szerokości i te wszystkie inne parametry, to powinno wyjść... Jakby co, to podam Ci link do instrukcji, może Ci pomoże http://by-elfaba.blogspot.com/2012/07/jak-wstawic-onetowskiszablon-na.html A jeśli dalej coś będzie wychodziło źle, to polecam popytać szabloniarek tworzących na blogspocie, one pewnie najlepiej się na tym znają ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Hej ;) Z wakacji powróciłam cała i zdrowa, co więcej, mam zdobycz cywilizacji w postaci internetu. Tak więc, jak zapowiadałam, rzuciłam się czytać twoje opowiadanie.
    Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, przyznaję. Tak samo jak Cassandra, byłam zupełnie zauroczona ich wzajemnym zachowaniem, ich prezentami, tą chemią... Więcej: ja już prawie byłam skłonna uznać, że Malfoy przeszedł bardziej drastyczną przemianę, niż wcześniej myślałam. A tu bam. Jednym zdaniem przerwałaś tę moją idyllę i nie mogę mieć Ci tego za złe, bo akcji wyszło to oczywiście na dobre, sytuacja się skomplikowała, na scenę wkraczają sprzeczne emocje. Wszystko pięknie, ale czemu Malfoy musiał być tak bardzo malfoyowaty? Gdzie ten człowiek podział kręgosłup moralny? Tak dobrze oddałaś oszołomienie i uczucia Hermiony w ogóle, że teraz mam ochotę dopaść Malfoya i nie przymierzając ukręcić mu łeb.
    Nie spodziewałam się, że Granger odezwie się do niego po tym wszystkim - jakoś tak wydawało mi się, że raczej zamknie się u siebie i zacznie pochlipywać, okazjonalnie wyzywając się od idiotek i głupich sklątek, a Malfoya od odrażających zimnych kreatur. A tu zaskoczenie. Panna Granger zyskała w moich oczach, pokazując charakter. Pięknie opisana ta ich rozmowa... tak.. odkrywczo. Ciekawie. Teraz pozostaje tylko pytanie, co się dzieje w główce Dracona, bo jakaś analiza z pewnością w niej trwa. Ale jaka? Poczekam, zobaczę.
    Pozdrawiam serdecznie i gratuluję Ci fantastycznego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Cudny, cudny, cudny szablon. Śliczny i magiczny. Podoba mi się znacznie bardziej niż poprzedni, chyba dlatego, że jest bardziej wyrazisty.

      Usuń
    2. Hej, cieszę się, że wróciłaś i czytasz ; )
      Och, czyli jednak wszystko wyszło jak trzeba - właśnie chciałam pokazać (jak już wspomniałam w odpowiedzi na komentarz Cassandry), że Malfoy wciąż jest sprytnym Ślizgonem z ambicjami.
      Panna Granger po wszystkim, co przeżyła, znów jest silna i chce to pokazać. Zachowuje się także jak osoba dorosła i w moich oczach też wiele zyskała.
      I widzę, że rozmowa Ci się spodobała! Bałam się, jak ją ocenicie, ale widocznie wyszła mi dobrze, z czego się cieszę.
      A mi również szablon się podoba ; )

      Usuń
  5. Boże, ten rozdział jest niesamowicie magiczny. Idealnie mi się czytało. łaknę kolejnego rozdziału. Jakie to szczęście mnie spotkało, kiedy na tego bloga trafiłam. cudowna jesteś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku! Dziękuję za tak miłe słowa - to aż zachęca do pisania i mile łechta moje ego.
      Na Merlina, teraz boję się, że Was zawiodę...
      Kolejny rozdział już 16 sierpnia! ; )

      Usuń
    2. Ale to tylko i wyłącznie sama prawda. Jeszcze nie spotkałam się z tak dopracowanym Dramione. Większość była przewidywalna i nudna, a tu? Nawet nie wiem, czego się spodziewać! Na prawdę jesteś cudowna. : )

      Usuń
  6. Witam ponownie i zapraszam na nowy rozdział u mnie :)
    Po kilku próbach wielkoduszny onet zezwolił mi na opublikowanie notki, a ja zaczynam rozważać przeniesienie bloga -.-'

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj trafiłam na Twoje opowiadanie, przeczytałam je całe jednym tchem i jestem zachwycona. Jak już pisano wyżej - opowiadanie nie jest sztampowe i przewidywalne. Wiadomo, Oni muszą czuć coś do siebie ale jest to dawkowane stopniowo i z umiarem. Dajesz nam szansę żeby czekać z wielką niecierpliwością na kolejny odcinek, a nie wszystko od razu kawa na ławę. Już odliczam dni do następnego odcinka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń